A.J. Steiger
Data premiery: 18-04-2018
Wydawnictwo:
Bukowy Las
Liczba
stron: 368
Tłumaczenie:
Donata Olejnik
Kategoria:
Literatura młodzieżowa
Alvie
źle się odnajduje wśród innych ludzi, ale ma to w nosie. Za długo musiała
przełykać niezliczone tabletki oraz porady dorosłych: „Zaadaptuj się. Udawaj,
że jesteś normalna”. To brzmi tak łatwo i banalnie, prawda? Plan na teraz:
dotrwać do osiemnastych urodzin bez większej wpadki, a będzie samodzielna i
niezależna. W o l n a. Jeśli jej się nie uda, trafi do państwowego ośrodka. Co
się wtedy stanie z Chance’em, pozbawionym skrzydła myszołowem z zoo, w którym
pracuje? To przyjaciel Alvie; ludzie są tacy przereklamowani…
Jednak los stawia na drodze
dziewczyny Stanleya, kogoś tak samo dziwnego jak ona. Podpierającego się laską
chłopaka o ciele kruchym jak delikatne szkło. Wbrew swojej woli Alvie zbliża
się do niego, ale nie potrafi zapomnieć tego, co się stało z ostatnią osobą,
którą kochała. Jeśli znajdzie siłę, by stawić czoło wrogowi, który tkwi w niej
samej, może uda jej się wreszcie znaleźć w życiu szczęście?
Na
wstępie powiem tyle, że po tej książce nie spodziewałam się totalnie niczego.
Po prostu wzięłam ją do ręki i pomyślałam: „czas teraz na ciebie”. Nie
zawiodłam się na niej ani trochę. Może zakończenie mogło wyglądać minimalnie
inaczej ale o tym napiszę później.
Autorka porusza bardzo ważne tematy,
które nie są łatwe. Po raz pierwszy spotkałam się z powieścią, w której jest
poruszony temat zespołu Aspergera. Przedstawienie tego w taki sposób jak
zrobiła to Steiger jest, moim zdaniem, najlepiej wykonanym zdaniem. Przecież
lepiej jest przeczytać ludziom taką książkę i przybliżyć im historię takich
osób, niż wcisnąć w rękę jakieś poradniki czy inne książki napchane
niezrozumiałymi informacjami.
Alvie nie miała łatwo w życiu. Nie
każdy człowiek po takim doświadczeniu zawalczyłby o swój dalszy los. Ona
chciała być samodzielna i niezależna od państwa. Nie było to łatwe zadanie, ale
się udało – mogła sama podejmować
decyzje. Trochę ją podziwiam. Sama jestem starsza od bohaterki książki,
studiuję, jednak boję się wkroczyć dalej w samodzielne życie. Boję się
podejmować nowe decyzje bez pomocy najbliższych osób. Alvie nie miała nikogo
obok, kto by mógł jej pomóc. Dopóki nie pojawił się Stanley. Od tej chwili ich
życie wkroczyło na lepszą ścieżkę.
Zwróćmy również uwagę na to, iż
takie osoby – mimo , że są chore i jest im trochę ciężej – mają takie same
prawa jak inni. Są tacy sami jak my. Kochają tak samo jak my i potrzebują (jak
każdy) pomocy drugiej osoby.
Przeczytanie powieści nie było dla
mnie problemem. Nie miałam żadnego „postoju”. Przeczytałam ją jednym tchem.
Jest napisana lekkim, przyjemnym piórem, co pomaga czytelnikowi zrozumieć w
pełni przebieg wydarzeń opisanych w książce. Jedynym minusem było zakończenie.
Chciałabym się trochę więcej z niego dowiedzieć.
Od momentu kiedy przeczytałam
„Gwiazd naszych wina” szukałam czegoś podobnego. Tak bardzo spodobała mi się
tamta historia, że nie chciałam na niej kończyć swojej przygody z tego typu
powieścią.
Historia bardzo chwyciła mnie za serce i
szybko o niej nie zapomnę. Warto ją przeczytać, do czego bardzo Was zachęcam.
Sięgnijcie po „Moje serce, mój wróg” a na pewno się nie zawiedziecie.
Moja ocena: 9/10.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu: